-Myślisz skurwielu, że
tak łatwo ci to przepuszczę ?! Po moim trupie ! - krzyknąłem do
Christiana.
-Nie bój się. Długo
nie będziesz musiał czekać na śmierć – powiedział, a we mnie
się zagotowało. Co ta wredna szmata sobie myślała ?
-Pierdol się Steel.
Wiesz o tym, że jeśli nie ugryziesz się w język to będzie z Tobą
marnie... - powiedziałem...
-WSTAWAJ
! Chcesz się kurwa do szkoły pacanie spóźnić ?! - krzyknął nad
moim uchem Johny, zarazem wyrywając mnie ze snu.
-Daj
spać człowieku, i spierdalaj z mojego pokoju. - Powiedziałem cały
w nerwach, a on tylko mocno uderzył mnie w plecy, za co miałem
ochotę strzelić mu kulką w łeb. Zacząłem mamrotać pod nosem
niezrozumiałe słowa, gdy już wyszedł z pokoju. Podszedłem do
szafy, wyciągnąłem czarne spodnie z obniżonym krokiem, białą
koszulkę, czyste bokserki, po czym udałem się do ubikacji wziąć
kąpiel. Po wykonaniu tej czynności, ubrałem się w ciuchy, i
stanąłem przed lustrem. Umyłem zęby, po czym postawiłem swoje
włosy na żel. W sumie to byłem gotowy by iść do tej przeklętej
budy. Wyszedłem z domu, wsiadłem w samochód. Spojrzałem we
wsteczne lusterko... Cóż nic ciekawego nie widać poza zwykłymi
krzakami. Ruszyłem w stronę budy, mając nadzieję, że jest
spalona czy coś... Ważne żeby była zamknięta. Jednak moje
marzenia poszły na marne, kiedy wjechałem na parking widząc dużo
fałszywych ryjów. Zacząłem się kierować w stronę szkoły,
kiedy jakaś laska na mnie wpadła, brudząc mnie czymś różowym,
co nakładają na usta. -Patrz jak chodzisz kretynko ! -
powiedziałem, a ona wyszeptała ciche „przepraszam” i chciała
odejść. - Co ? Nawet nie jesteś na tyle odważna, żeby na mnie
spojrzeć ? - powiedziałem, a ona się odwróciła, podeszła do
mnie, po czym zaczęła się patrzeć prosto w moje oczy. -Widzisz ?
Jakoś się ciebie nie boję. Mam zły dzień, więc dobrze radzę.
NIE. ZBLIŻAJ. SIĘ. DO. MNIE. BO. WYDRAPĘ. CI. OCZY. -powiedziała,
a ja się zaśmiałem z tego jaką jest słabą istotką. Widać było
strach w jej oczach, dlatego nie wierzyłem tej małej suce. Wszedłem
do szkoły, i pierwsze co zobaczyłem, to była masa ludzi. Wyglądali
jak chmara szarańczy, które nie wiedzą gdzie jest wyjście.
Przeszedłem szybko pomiędzy nimi, nie reagując na ich wiązanki
które były skierowane w moją stronę. Wszedłem do klasy i zająłem
miejsce na samym końcu klasy, powoli zaczęli zbierać się ludzie,
i za każdym razem każdy posyłał mi spojrzenie pdt: „jesteś
straszny, możesz się stąd wynieść?” Nie wiem co oni strasznego
we mnie widzieli, ale cóż. Takie życie. Po około 3-4 minutach do
klasy weszła nauczycielka, i posłała mi to samo spojrzenie co
pozostali. Wywróciłem oczami, bo strasznie mnie to wkurwiało.
Zaczęła się lekcja, na której jak zawsze wcale się nie
odzywałem.
Po
męczarniach w tej przeklętej szkole zebrałem się i pojechałem do
naszego domu.
W sumie nawet fajny domek, tak pośrodku lasu. Dobrze mieliśmy w
wakacje, ponieważ dawało nam to dużo cienia, a upałów to wręcz
nie znosiliśmy. Wszedłem do domu, i pierwsze co zrobiłem to
rzuciłem moją torbę w kont.
-Jest
tu jakaś żywa dusza ?! - krzyknąłem, ale nie usłyszałem
odpowiedzi. Cóż, wszedłem do kuchni, zaglądając w każdy możliwy
zakamarek w poszukiwaniu chłopaków. „Pewnie załatwiają sprawy”
- Pomyślałem i ruszyłem do mojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami –
miałem to już w zwyczaju – i położyłem się na łóżku. Nie
wiem dlaczego, ale tamta laska sprzed szkoły nie może wyjść mi z
głowy. Owszem, ładna jest, ale nie mój typ. Nie mogłaby żyć w
moim świecie, nie umiałaby go zrozumieć.
PROV.
ALEXIS.
Weszłam do domu, mając nadzieję że nikogo nie będzie
w domu. Zamykając drzwi usłyszałam jakiś hałas w salonie, więc
szybko tam pobiegłam. Zobaczyłam dwóch mężczyzn, którzy byli
dobrze zbudowani, mieli na głowach kominiarki, przez co nie mogłam
zobaczyć ich twarzy.
Spojrzeli na mnie, a ja w momencie chwyciłam do ręki
pierwszą lepszą rzecz. Jak się okazało były to nożyczki. Jeden
z mężczyzn zaczął kierować się w moją stronę.-Nie zbliżaj
się do mnie. - powiedziałam drżącym głosem, ale mężczyzna
dalej się do mnie zbliżał.
-Spokojnie. My tylko chcemy kasę. Nic więcej. Odłóż
to, i jak gdyby nigdy nic oddaj nam pieniądze. - powiedział „miłym”
głosem, a ja aż się wzdrygnęłam.
-Nie. Odsuń się. Nie zawaham się wbić w ciebie tych
nożyczek. - powiedziałam z łzami w oczach, on natomiast rzucił
się na mnie. Odruchowo wyciągnęłam rękę z nożyczkami w jego
stronę, które wbiły się w jego bok.
-Ty mała suko ! - syknął, w tym samym czasie łapiąc
się za bok. Nie mogłam w to uwierzyć. Dźgnęłam kogoś
nożyczkami. Przecież ja mogłam go zabić ! Jestem kretynką ! Ale
zaraz... Z jednej strony lepiej jak kogoś dźgnę niż żebym ja
miała oberwać. Wyrzuty sumienia szybko odpłynęły, tak samo jak i
szybko się pojawiły.
- Johny, chodź ! Nie mamy czas żeby uganiać się z tą
małą zdzirą. ! Ona i tak nie zadzwoni na policję. ! Nie masz się
czym przejmować ! Spinaj dupę, i zwijamy się stąd ! - krzyknął
i po chwili nie było ich już w domu. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu i zobaczyłam rozbitą szybę okienną, porozrzucane
różne dokumenty moich starszych, i coś napisane czerwoną mazią
na ławie. Nie wiedziałam co to jest, dopóki nie podeszłam bliżej.
Na ławie krwią napisane było:
„ZADZWONISZ NA POLICJĘ ? ŚWIETNIE, I TAK
WIEMY GDZIE MIESZKASZ. ZNAJDZIEMY CIĘ.”
Pobiegłam przerażona do kuchni, i zaczęłam to
ścierać. Nie chciałam aby moi rodzice to zobaczyli. Pozbierałam
szybko szkło, poukładałam papiery i usiadłam nadal roztrzęsiona
na kanapie.
PROV.
NIALL
Siedziałem przed telewizorem gdy drzwi nagle otworzyły
się z wielkim hukiem. Spojrzałem w ich stronę i zobaczyłem
John'ego trzymającego się za bok, i Matt'a który go podtrzymywał.
-Co ci się stary stało ? - zapytałem ich, ale Matt
mnie tylko zmroził wzrokiem, a ja wzruszyłem ramionami i się
odsunąłem aby John'y mógł się na niej „rozwalić”